Czy my kochamy swoje dzieci bardziej niż nasi rodzice kochali nas?

11df1-dsc_4048*Mam0, Tat0 – przeczytajcie do końca 😉

Kontrowersyjny tytuł. Trudne zagadnienie. Wpis ten będzie bez odpowiedzi bo nie potrafię odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie / zagadnienie. Przeczytajcie.

Kto pamięta ręka do góry jak będąc dzieckiem bawił się na polu lub na dworze (byle na zewnątrz) wraz ze zgrają kolegów i koleżanek? Ja osobiście pamiętam to bardzo dobrze, mimo że od tych czasów upłynęło wiele wody w Wiśle. Pamiętam, że biegaliśmy po okolicznych budowach, a budowało się wtedy oj budowało, skacząc po rurach, betonowych płytach, czasem któreś z nas się otarło o jakiś drut. Pamiętam jak bawiliśmy się w chowanego w piwnicach okolicznych bloków. Pamiętam jak chodziliśmy nad niedaleki staw. Pamiętam, że żadne z nas nie miało żadnego kontaktu z rodzicami (wracaliśmy do domów na szybki obiad a potem dalej zabawa), że oprócz wspomnianego szybkiego obiadu przychodziliśmy raczej wieczorem. Pamiętam, że jeździliśmy na rowerach po okolicy i mieliśmy niezłą frajdę. Pamiętam, że moglismy codziennie powtarzać te czynności, a nie że działy się raz na jakiś czas.

Nie idealizuję czasów swojego dzieciństwa. Miało swoje plusy ale i też minusy. Nie wiem tylko co się stało, że w obecnch czasach nie ma mowy o tym, żeby dzieci robiły to, co my w ich wieku. Nie mieszkam na zamkniętym osiedlu ściśle strzeżonym i monitorowanym i rozglądając się po ulicach mojej okolicy nie widzę dzieci bawiących się czy ganiających między blokami. Widzę za to około trzydziestoparolatków stojących pod klatką koło łatki trzymając w jednej ręce otwartę puszkę piwa a w kąciku ust jest tlący się papieros. Jakieś stracone pokoleniemm, czy co? Nie słychać już wołania dzieci: ‚Maaaamooooo’ czy wołania mam: ‚Chodź na obiad!’. Dzieci raczej nie chodzą już z kluczem na szyi i same nie zajmują się sobą wtedy kiedy rodzice są w pracy. Teraz zatrudniane są nianie, opiekunki żeby odebrać dziecko ze szkoły i zająć się nim w czasie kiedy rodziców nie ma. Z rozmowy z koleżanką z UK wiem, że Ona ma takie same obserwacje i też się nad tym zastanawia, więc to nie jest tylko obserwacja na podwórku polskim. To się dzieje globalnie!

Obserwując otaczającą mnie rzeczywistość zaczęłam się zastanawiać co się stało. Czy nasi rodzice nas kochali mniej niż my kochamy nasze dzieci? Czy przejmowali się mniej tym co się z nami może stać? Czy nie zdawali sobie z tego sprawy? Czy dziecko miało mniejszą wartość dla społeczeństwa niż ma teraz? Jaka jest przyczyna tak diametralnie zmienionego podejścia do dzieci? I czy pytanie w tytule jest w ogóle dobrze postawione?

Może chodzi o to, że teraz w świecie ciągle jesteśmy atakowani informacjami co się dzieje w kraju czy na świecie. Kiedyś zdarzały się równie przerażające rzeczy, ale nie było o tym tak głośno jak jest teraz. Nie było dogłębnej świadomości tych zagrożeń.

Może nieograniczony dostęp do informacji sprawił, że jednak świat jest bardziej brutalny a co za tym idzie jest bardziej niebezpieczny?

Może dzieci podskoczyły na drabinie systemu społecznego i jest to postęp cywilizacyjny? Choć oczywiście nadal zdarzaja sie degeneraci. Niestety.

Może jednak posunęliśmy za daleko w stawianiu dziecka na pierwszym miejscu? Może jest to przegięcie w drugą stronę?

I jaki wpływ na same dzieci ma ta zmiana nastawienia? Czy nie budujemy wokół dzieci kokonów, nie otaczmy je parasolem ochronnym. A tym samym czynimy z nich nieprzygotowanych do życia jednostek? Czy podejście naszych rodziców nie przygotowało nas lepiej do życia i dania sobie rady z potencjalnymi problemami życiowymi?

Myślę, że nie ma jednej, spójnej odpowiedzi. Skłaniam się ku temu, że miłość jest taka sama, tylko okoliczności się zmieniły. Ja sama nie jestem w stanie krytykować żadnego podejścia. Nie chcę być nadopiekuńcza (choć to niełatwo bo bardzo blisko mi do matki helikoptera…) ale też nie byłabym w stanie spokojnie pracować nie wiedząc gdzie jest moje dziecko, co robi, z kim jest i czy nie dzieje się żadna krzywda. Jasne, że nie jest tak, że dzieci moje nie mają żadnej autonomii, bo mają. Ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie pewnych sytuacji. Ze strachu. Uważam, że pewne dzisiejsze podejścia są lepsze i dobrze, że zostały zmienione. Ale jest to raczej szary obraz, nie czarno-biały. Co rodzic to opinia, dlatego jestem żywo zainteresowana Waszymi zdaniami na ten temat. Może się mylę na całej linii?

EDIT

Żeby moja osobista Mama nie obraziła się na mnie totalnie, chciałam dodać, że byłam dzieckiem kochanym, zaopiekowanym i odczuwałam rodzicielską troskę. Podane przeze mnie przykłady są może przerysowane, ale chciałam oddać istotę tego, o co mi chodzi. Mamo, Tato – dziękuję za szczęśliwe dzieciństwo i za pełne zaufanie 🙂 I mam nadzieję, że się nie obraziliście!

WP_20140816_13_13_28_Pro

Autor: kilkuetatowamama

Prezentuję macierzyństwo w wielu smakach: słodko-gorzko-kwaśnym z cienką warstwą lukru; w wielu barwach: od bieli po czerń, od pasteli do barw jaskrawych. Zapraszam do mojego fajnego świata!

12 myśli na temat “Czy my kochamy swoje dzieci bardziej niż nasi rodzice kochali nas?”

  1. Myślę, że to dlatego, że mediach jest więcej informacji na temat różnych zagrożeń – zbrodni, nadużyć itd. Kiedyś, za komuny, o takich rzeczach po prostu się nie mówiło.. Chyba dlatego ten kontakt z rodziców z dziećmi jest taki bliższy.. Tak mi się wydaje…

    Polubienie

    1. Większa świadomość wszystkiego, co dzieje się wkoło (mam na myśli raczej te złe rzeczy), mniej wolnego czasu, media, które tylko czekają żeby obwieścić całemu światu, że oto ta i ta matka wyrodna pozwoliła swojemu dziecku na zabawę na placu budowy (sama jako dziecko miałam wielką przyjemność bawić się na budowie domku jednorodzinnego, gdzie lepiłam z gliny – a że była za kleista, dodałam wapna – bo skąd miałam wiedzieć, że mi od tego skóra z rąk zejdzie??? :)). To co kiedyś było normą i szczęśliwym dzieciństwem, dziś nazywa się często zaniedbaniem, nieodpowiedzialnością. Czasy się zmieniły i musimy się chyba po prostu dostosować do nowych realiów.

      Polubienie

  2. A ja myślę, że to jest kwestia okoliczności, a nie miłości. Moja mama często mi powtarzała, że za komuny było bezpieczniej, bo ludzie bardziej się sobą interesowali i pomagali sobie nawzajem. Teraz jest wyścig szczurów, każdy patrzy tylko na siebie.
    No i jeszcze jedna kwestia, o której nie wspomniałaś – dzieci nie wracają z kluczem na szyi do domu, bo to jak proszenie się o kłopoty. Jakaś wścibska sąsiadka doniesie do opieki społecznej i posprzątane. Zwłaszcza, że kiedyś pracowało się mniej, więc i dzieci same w domu były krócej.
    Ja myślę, że obecnie mamy mają manię nadopiekuńczości. I przez to rośnie nam społeczeństwo niezdolne do samodzielnego życia, niestety. Ale pewnie inaczej będę mówić, jak sama będę miała dziecko 🙂

    Polubienie

    1. Rezczywiście, perspektywa zmienia się jak się ma dziecko i to o 180 st.
      I masz rację z tą opieką społeczną – teraz jest nacisk na zbytnie zaopiekowanie się dzieckiem a nie na samodzielność. Zastanawiam się jak znaleźć złoty środek żeby nie przedobrzyć ani w jedną ani w drugą stronę.. Trudne to!

      Polubienie

  3. moje dzieciństwo wyglądało podobnie do Twojego, wspomnienia są bezcenne 🙂 wydaje mi się, że powodem opisywanych zmian są zmiany na świecie, są miejsca w które szłam bez strachu po zmroku jako dziecko a teraz, co cóż… nie pchaj się gdzie nie trzeba…

    Polubienie

  4. Bardzo trafne przemyślenia. Myślę że na to ma wpływ kilka czynników
    – Strach że odbiorą nam dziecko ( przecież się słyszy że zabierają o byle co np. o to że dziecko nie ma własnego pokoju)
    – Sytuacja na świecie nie pozostawia suchej nitki, boimy się tego co obce a teraz chcą nam do kraju wprowadzić pełno ,,obcych”.
    – dzieci się nie bawią już na podwórkach i nie ganiają z kluczem na szyi bo po prostu wolą grać w kompa.

    P.s jest mi przykro że moje dziecko nie będzie miało takiego dzieciństwa jak ja 😦 Ja byłam łobuzem ale byłam też szczęśliwa ! Wspinałam się po drzewach, pływałam w potoku, też zwiedzałam place budowy 😛 Uciekałam z przedszkola przez dziurę w płocie….dużo by tu wymieniać

    Polubienie

  5. Wydaje mi się, że to nie jest kwestia miłości i tego czy dziecko kocha się bardziej czy mniej. Raczej wynika to z podejścia jakie kilkanaście / kilkadziesiąt lat temu mieli rodzice do dzieci. Dawano im więcej niezależności, stawiano przede wszystkim na kontakty z rówieśnikami. Nie było także tak szerokiego dostępu do zajęć pozalekcyjnych czy innych rozrywek. Zresztą wydaje mi się, że obecnie podejście wielu rodziców się nie zmieniło. Zmianie uległ natomiast sposób w jaki dziecko spędza czas wolny – zamiast biegać i bawić się z kolegami ogląda telewizję bądź spędza długie godziny przez komputerem.

    Polubienie

  6. Myślę, że nie chodzi o to kto kogo bardziej kocha, po prostu czasy uległy zmianie. Szerszy dostęp do informacji powoduje większy niepokój i obawy o własne dzieci.

    Polubienie

  7. wiesz ostatnio o tym dyskutowaliśmy i doszłam do wniosku że teraz doszło do władzy rodzicielskiej (mam nadzieję że rozumiesz o co mi chodzi) właśnie to nasze pokolenie samopas chowane. Każdym z nas się rodzice na swój sposób interesowali ale obraz dzieciństwa mamy wszyscy bardzo podobny. śniadanie – podwórko – szybki obiad – podwórko – kolacja – spanie i planowanie co będziemy jutro robić na podwórku. a chowanie samopas ma to do siebie że byliśmy narażeni wielokrotnie na wiele niebezpieczeństw, widzieliśmy złamane nogi i ręce, lejącą sie krew czy topiących się współtowarzyszy zabaw….wiemy czym to pachnie i chyba po prostu boimy się o nasze dzieci i mamy cichą nadzieję ustrzec je przed tymi niebezpieczeństwami dzieciństwa….do tego dodajmy media i nałaśnianie każdej tragedii i katastrofy i efekt taki jak opisałaś

    Polubienie

Dodaj komentarz