Jak moje korpo-doświadczenie pomaga mi w wychowywaniu dzieci

mamademanager

Źródło: Internet

Jestem typowym korpo-ludem. Z niewielkimi wyjątkami moje życie jako pracownik spędziałam w korporacji, w marcu tego roku stuknie mi już 10 lat. Koty się wiesza opisując pracę w korpo – wszystkich rzeczy nawet nie wymienię, tyle tego jest. A to że bezduszni ludzie tam pracują. A to że wyzysk. A to że praca w polskie święta – jak tak można?! Nie mówi się prywatnej opiece medycznej, o bonusach, o pracy z domu, o rozwoju itd. Uwierzcie mi – nie idealizuję korporacji, są plusy dodatnie i plusy ujemne. I nie chcę się nawet na tym skupić żeby wymieniać jedne czy drugie.

Praca w korpo jest specyficzna. Mamy do zrealizowania targety, praca mierzona jest w metrykach, mamy SLA’eje do zrealizowania, KPI’aje do monitorowania, rozpisane 121’any itd itd. Nie wiem czy tak samo praca jest zorganizowana w małej lub średniej polskiej firmie, ale wyobrażam sobie, że może być bardzo podobnie.

Koniec pitu pitu, przechodzimy do konkretów: czego dokładnie używam w relacjach z dziećmi co nauczyłam się pracując w korpo:

#1 Dobra organizacja

To pozycja przewidywalna w moim zestawieniu. Pracując zawodowo i mając dzieci trzeba być zorganizowanym na maxa. Szczególnie ta umiejętność jest przydatna dla kobiet, które mają o wiele więcej na swoich barkach niż reszta społeczeństwa. Dobra organizacja przejawia się w codziennych obowiązkach, jak i niecodziennych sprawach. W planowaniu posiłków, kto kogo zaprowadzi/odbierze. W oraganizownaniu urodzin, świąt czy przedstawienia w szkole czy przedszkolu. W oranizowaniu wakacji i weekendów. Wydaje mi się, że dzieci powinny wiedzieć i widzieć, że rodzic kontroluje sytuacje. To sprawia, że czują się bezpieczne. Oczywiście nie wolno przegiąć w żadną stronę, ale trzeba znaleźć swój środek zdrowego rozsądku.

#2 Coaching

Rozmawiając z dziećmi bardzo często stosuję metodę coachingu. Ułatwia nam ona komunikację. Na czym polega? Zadaję konkretne pytania, zadaję pytania otwarte umożliwiające swobodną wypowiedź. Wsłuchuję się w to co moje dzieci do mnie mówią. Szybko analizuję i przetwarzam. Dodatkowo dzieciom łatwiej jest zgodzić się na coś, co sami (od)powiedziały. Już to nie jest mój pomysł, tylko ich. Coaching powiązany jest z następnym punktem:

#3 Aktywne słuchanie

Rozmawiając z dziećmi staram się aktywnie słuchać, czyli nie robię tego przy okazji oglądania TV, słuchania radia czy czytania artykułu w gazecie. Skupiam się na rozmowie i na tym, co dziecko do mnie mówi. A nie była to łatwa sztuka do nauki! We współczesnym świecie, w którym otaczają nas ekrany i ekraniki musimy odpuścić wszelkie dodatkowe czynności (tylko sprawdzę maila na komórce, sprawdzę update na FB, sprawdzę giełdę na świecie – brzmi znajomo, he?) i rzetelnie zająć dziećmi. Żaden multitasking niestety przy  dzieciach nie działa, przynajmniej w kwestii rozmawiania z nimi. Dzieci bardzo łatwo i szybko wyłapią, że nie słuchamy uważnie, nie reagujemy na zadane pytania lub odpowiadamy coś bez sensu.

#4 Wysłuchanie do samego końca

Pracując z ludźmi , mając i prowadząc z nimi różne spotkania wiem, jak bardzo ważne jest wysłuchnie do samego końca. Chodzi o to, żeby nikomu nie przerywać wypowiedzi. Sprawia to, że druga osoba czuje, że to co mówi jest ważne. Tak samo z dziećmi, przecież to ludzie, mali ludzie, ale im też należy się szacunek i uwaga. Jeśli dziecko coś mówi, to nie przeszkadzam i wysłuchuję do końca.

#5 Priotytety

Ważne w organizacji dnia, tygodnia, miesiąca, etc. Co, kiedy mamy zrobić. Bardzo ważny jest porządek pewnych czynności i nakładanie sobie priorytetów pomaga w wypełnianiu wszystkich nałożonych na siebie zadań.

#6 SLAeje, KPIaje

Czy moje dziecko jest zadowolone? Czy moje dziecko jest szczęśliwe? Jak mogę zmierzyć szczęście moich dzieci? To sa pytania, które zadaję sobie bardzo często. To są pytania, które zadaje sobie większość rodziców. Są to też bardzo indywidualne pytania, bo i odpowiedzi będą różne, w zależności kto na nie będzie udzielał odpowiedzi. Warto pomyśleć o swoich kryteriach oceniania odpowiedzi, bo dla różnych ludzi inne rzeczy moga mieć znaczenia.

#7 121any

W pracy są to indywidualne spotkania inicjowany zwykle przeze mnie, na których omawiamy to jak ktoś pracuje, z czym się boryka ale też sukcesy, ustalamy cele na najbliższy czas, ustalamy plan działania. W domu nie mam sformalizowanych tych spotkań ale często pytam się dzieci co chcą robić, gdzie chcą jechać, jak się czują jak im się coś uda/nie uda, czy spotkało ich coś szczególnie miłego/niemiłego w szkole czy w przedszkolu, etc. Pytam się o rzeczy i sytuacje, które pomogą mi ocenić stan zadowolenia dzieci, to czy się z czymś zmagają, to czy mają jakiś problem.

#8 Back up plan

Na wszystko i zawsze. Jak się nie powiedzie plan A, to w tyle głowy zawsze mam plan B a czasem i plan C.

#9 RCA – Root Cause Analysis

Z reguły robię tę analizę, kiedy coś się nie uda. Dlaczego coś nie wyszło, co było przyczyną. Z reguły pomaga mi w tym medota ‚5 why’ – czyli zadaję sobie tyle razy pytanie: Dlaczego? aż dojdę do clue problemu.

#10 What went well, what could be better analysis

Na przykład po świętach, czy po urodzinach dzieci, czy po wystąpieniu, wakacjach etc. Wypisuję sobie rzeczy, które w moim przekonaniu poszły dobrze, a na innej kartce te rzeczy, które mogły być lepiej zorganizowane, i jak mogę to zrobić następnym razem. Pomaga mi to w lepszym przygotowaniu, lepszej organizacji na następny raz.

#11 Spreadsheet’y, cheatsheet’y, checklist’y

Ten kto mnie zna wie, że mam na wszystko spreadsheet. W pracy, jak i w domu. Nie będę się rozpisywała o pracy, ale w domu mam spis: leków (więcej o tym wkrótce), ubrań dzieci – co już mają i co potrzebują, wizyt u lekarza, co zabrać na wakacje, co na ewentualny pobyt w szpitalu etc. Pomagają mi one w ogarnięciu rzeczywistości. Pomagają zapanować nad chaosem i nie zapominać o kluczowych rzeczach. Ale też pomagają w sytuacjach stresowych i podbramkowych, kiedy nie muszę myśleć co mam wziąć / zrobić – tylko wyciągam listę i mam wszystko gotowe.

#12 To do list

Zapisuję sobie codzienna listę rzeczy/spraw do zrobienia, przypilnowania. Zapisuję to, co muszę wykonać w danym dniu, tygodniu. Np: na dzisiaj mam zapisane, żeby zadzwonić do przychodni, zadzwonić i zamówić strój rycerza na bal karnawałowy w czwartek, umówić dzieci do dentysty. Plus kilka innych rzeczy, które nade mną wiszą. Robiąc taką listę unikam tym samym przykrych niespodzianek, bo nie zapominam o ważnych rzeczach; nerwowych chwil, bo wszystko jest o dobrym czasie i dobrym miejscu; uczucia zawiedzenia, bo staram się myśleć o wszystkim. Mimo listy czasem zdarza mi się nie pomyśleć o czymś, zapomnieć dołożyć jakąś ważną rzecz do listy czy po prostu zawalić. Cóż, jestem tylko człowiekiem!

 

Ci, którzy maja korpo-doświadczenie na pewno odnajdą się w tym, co napisałam. Ci, którzy nie przeszli przez korpo – myślę, że temat też jest bliski, może rzeczy te inaczej się nazywają. Trochę się uśmiałam pisząc powyższą listę. Ale taka prawda, nie inaczej!! Gdyby ktoś chciał szerszego uzasadnienia któregoś punktu zapraszam zatem do zostawienia komentarza poniżej lub kontakt mailowy (kilkuetatowamama@gmail.com). Pozdrawiam serdecznie!

Autor: kilkuetatowamama

Prezentuję macierzyństwo w wielu smakach: słodko-gorzko-kwaśnym z cienką warstwą lukru; w wielu barwach: od bieli po czerń, od pasteli do barw jaskrawych. Zapraszam do mojego fajnego świata!

22 myśli na temat “Jak moje korpo-doświadczenie pomaga mi w wychowywaniu dzieci”

  1. Sama prawda! Wychowywanie dzieci trochę przypomina pracę w korporacji, dlatego Mamy po urlopach wychowawczych moim zdaniem to najlepsi pracownicy, bo mają już nie jako we krwi świetną organizację, zarządzanie ludźmi, ustalanie priorytetów, pracowitość, zaangażowanie, planowanie… I fantastyczne jest to, że działa to w obie strony! Fajny tekst – zupełnie nowa perspektywa patrzenia:)

    Polubione przez 1 osoba

  2. To sama prawda! Praca Mamy w domu rzeczywiście przypomina pracę w korporacji, dlatego moim zdaniem Mamy są świetnym pracownikami. W krwi niejako mają planowanie i świetną organizację, rozdzielanie zadań, ustalanie priorytetów, zarządzanie grupą, są opanowane i odporne na stres, a także oddane i pracowite. Same plusy! Fajny tekst – zupełnie nowa perspektywa! Fajnie, że mechanizm ten działa w dwie strony!

    Polubione przez 1 osoba

  3. Inna korpo-mama przybija piątkę 🙂
    Ja w mojej korpo jestem od 12 lat, z mała 2-letnią przerwą na Fasolaki.
    Bardzo fajnie i korporacyjnym slangiem opisałaś rzeczywistość mamy.
    Mój ulubiony punkt, w pracy i w życiu, to checklisty 😉

    Polubione przez 1 osoba

  4. W moim przypadku, największą rolę odegrały organizacja pracy i umiejętność słuchania. 🙂 Bez tego nie ma mowy o sprawnym funkcjonowaniu rodziny, tym bardziej jeśli mamy aktywne i otwarte na świat dzieciaki. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  5. Ja też pracuję w korporacji, nie mam jeszcze dzieci więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć, ale powiem jedno – nie tępię pracy w korporacji, a nawet podoba mi się (mam roczne doświadczenie, czyli w porównaniu z Twoim prawie zerowe, jednak przed rozpoczęciem pracy bałam się, że nawet roku nie wytrzymam – okazało się być całkiem inaczej), tak więc ludzie – praca w korporacji może być OK 😉 Pozdrawiam i gratuluję organizacji! 😉

    Polubione przez 1 osoba

  6. Dobra organizacja dużo ułatwia, a w niektórych sytuacjach pozwala przetrwać i odnieść sukces. Kiedyś byłam bardzo niepoukładaną osobą, ale gdy mam córeczkę plus dużo pracy nie wyobrażam sobie życia bez rozpisania rzeczy do zrobienia, uporządkowania wszystkiego, wtedy wiem, że uda mi się dużo więcej rzeczy zrobić bo nie muszę się ciągle zastanawiać czy o czymś nie zapomniałam, a i tak przy maluszku ciągle muszę coś z jednego dnia przełożyć na drugi. Dlaczego dzień ma tylko 24 godziny? 😦

    Polubione przez 1 osoba

    1. No dlaczego? – dobre pytanie!
      Samoorganizacja jest bardzo ważna. Plus samodyscyplina. Jak jestem sama z dziećmi (bo mąż wyjedzie w delegację) to wtedy jestem jeszcze lepiej zorganizowana, bo wiem ze na nikogo nie mogę liczyć tylko na samą siebie. I wszytsko idzie tak jak jest zapllanowane, ehh

      Polubienie

  7. Bardzo fajny wpis i ciekawe analogie, sama część korpo praktyk stosuje w domu, nawet sobie z tego nie zdając sprawy! Dobrze, że raczej te związane z organizacja pracy a nie na przykład pisaniem procedur i map procesów do każdej pierdoły 😉

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do kilkuetatowamama Anuluj pisanie odpowiedzi